Zanim na świat przyszedł Franio, sama myśl o nadchodzących świętach powodowała ucisk w moim żołądku. Przed samą wigilią zawsze się stresowałam. Czym? Życzeniami, bo bardzo ich nie lubię :P Po podzieleniu się opłatkiem już było ok. A teraz, od kiedy mamy Frania, Boże Narodzenie ma dla mnie zupełnie inne znaczenie. Muszę to jednak napisać, że jest coś, co w święta ma najprawdopodobniej tylko i wyłącznie nasza rodzina. Pewna potrawa wigilijna, którą perfidnie i z dziką satysfakcją wykorzystujemy testując nowych członków rodziny....
Tradycję przygotowania karpia w ten sposób zapoczątkowała w naszej rodzinie Babcia Czesia. A właściwie moja Prababcia Czesia! Nie wiemy skąd wzięła przepis... Może od swojej teściowej... I chociaż nie miałam okazji jej zobaczyć, dotknąć i przytulić, bardzo często jest w moich myślach i... kuchni. Większość magicznych i pysznych receptur przekazuje mi Babcia Hania - synowa Babci Czesi, mama mojego Tatka. I kiedy tylko Babcia Hania zaczyna opowiadać:
- Babcia Czesia zawsze gotowała..... i robiła to tak!
No nie ma szans, zaraz z Babcią Hanią to robimy, próbujemy i spisujemy przepisy.
W taki sposób dowiedziałam się jak zrobić idealne pierogi i jak to Babcia Czesia "makaran" robiła. No i ten Jej karp...
Taki karp wigilijny tylko u nas!
Co roku Prababcia Czesia jest z nami też przy wigilijnym stole! Jeden jedyny raz w roku robimy takiego karpia. Dzień przed Wigilią. Co wrażliwsi członkowie rodziny nie wchodzą wtedy cały dzień do kuchni, a Babcia Hania zmienia w istnego Hannibala Lectera :P Co roku muszą być kupione 2-3 karpie - nie za duże, ale "szwarne" - jak to Babcia Czesia (i Hania) mówią. Nie podam Wam dokładnej receptury, bo jestem na etapie uczenia się (raz w roku). W każdym razie nasz tradycyjny karp, nazywany jest karpiem Babci Czesi.
Rybę kroi się na dzwonki, Babcie gotowały głowy ogony i część mięsa. Oczywiście wcześniej karp jest dokładnie czyszczony z oczu, skrzeli i pyszczka. Potem obiera się wygotowane mięso i przeciera przez sito, żeby w sosie i rybie nie znalazły się ości. Dzwonki karpia faszerujemy mięsem z ryby wymieszanym z dużą ilością cebuli, jajkami, bułką tartą (tego nie jestem pewna...) i przyprawami a następnie gotujemy w wywarze. Jemy w Wigilię na zimno z szarym sosem. Z reszty farszu robimy klopsiki z karpia w galarecie z szarego sosu, który jest pyszny, idealny.
Test dla zięcia i synowej...
Muszę to napisać - nasza tradycyjna ryba odstrasza zapachem (jest w niej dużo cebuli), ale smakuje cudownie. I gwarantuję Wam, że nigdy, przenigdy takiej nie jedliście a gdybyście spróbowali (z zatkanym nosem na początku), z całą pewnością nie potrafilibyście powiedzieć jaki ma smak... Ale na pewno powiedzielibyście, że jest pyszna!
Babcia Czesia przekonywała Babcię Hanię do jej zjedzenia 2 lata...
Babcia Hania przekonywała moją Mamcię 3 lata...
Moi Teściowie jej nawet nie spróbowali, a Teściowa, która wcale ryb nie lubi, myślałam że zemdleje :)
Mój Mąż był dzielny i spróbował ryby w pierwszym roku naszej znajomości.
I pokochał ją od razu. Tak jak mnie :D